Kolejne ferie za nami nadszedł więc czas na podsumowanie pewnych wydarzeń. Tak się składa, że trzy ostatnie wyjazdy na narty to były Dolomity. I jak to zimą w Alpach bywa, od natłoku wrażeń człowiek głupieje, nie mogąc zatem wybrać między jazdą na nartach, snowboardem, a fotografią należy szukać pewnych kompromisów. Wyjście jak zawsze jest takie same: czy na desce czy na deskach człowiek zawsze dźwiga plecak pełen fotograficznych zabawek myśląc o uchwyceniu pięknego zimowego pejzażu.
Trzy kolejne wyjazdy i trzy rejony Dolomitów. Każdy jest inny i na swój sposób urokliwy. Alpe di Siusi to rejon łagodnych górskich hal i stoków położony u podnóży grzbietu Sciliar (2.563 m n.p.m.) i potężnego masywu Sassolungo (3.174 m n.p.m.). Rejon doliny Val di Fassa to dużo bardziej zróżnicowany górski teren. Tutaj na większą uwagę i fotograficzne uznanie zasługują przede wszystkim Torri del Vaiolet (2.812 m n.p.m.), masyw Sassolungo, olbrzymi masyw Gruppo del Sella (3.152 mn.p.m.) i królowa Dolomitów czyli Marmolada (3.342 mn.p.m.). I wreszcie Passo San Pellegrino. Nad rejonem przełęczy od północy dominuje Cima Uomo (3.004 m n.p.m), a od wschodu krajobraz uzypełnia masyw Gruppo delle Pale (3.192 m n.p.m.)